sobota, 15 marca 2014

Rozdział 1-Porwanie

  Wpatruję się w przestrzeń za otwartym oknem. Błękitne, bezchmurne niebo i lekkie promienie słońca tak bardzo kuszą swoim wyglądem, że trudno oderwać mi od nich wzrok. Do tego lekki, ciepły wiatr niosący ze sobą zapach wiosny powiewa mi na twarz, powodując, że czuję się naprawdę błogo, mimo że siedzę w sztywnej, szkolnej ławce. W moich uszach pobrzmiewa coś w rodzaju echa dźwięków, ale nie mogę ich wychwycić. Czuję szturchnięcie w żebra. Odwracam się gwałtownie

-Do tablicy-mówi z naciskiem chuda, pomarszczona kobieta. Mam dziwne wrażenie, że cedzi słowa przez zęby-Strona 234, zadanie 7, przykład "d"-otwieram podręcznik i szukając strony rozglądam się dyskretnie po klasie.Każdy wlepia we mnie oczy. Czuję taki wstyd...Powoli podnoszę się i posuwam się w stronę tablicy. Jest na niej kilkanaście przykładów. Jak ja mogłam to przeoczyć?
Biorę do ręki kredę i bezmyślnie stukam nią w tablicę. Przecież nic nie umiem, więc nie będę robić z siebie idiotki. Słyszę szybkie kroki nauczycielki. "Będzie się działo"-myślę. Spuszczam głowę i czekam na najgorsze.

-Coś robiła przez całą lekcję?-pyta i łapie mnie za przedramię

-Przepraszam pani profesor...zagapiłam się-tłumaczę cicho i czuję że się czerwienię. Słyszę jakieś śmiechy w sali.

-Zagapiłaś się?-nauczycielka mówi irytującym, złośliwym tonem-A może po prostu jesteś leniwa?-robi mi się dziwnie gorąco-Opuszczasz za dużo lekcji, a do tego nie uważasz!Tylko sport ci w głowie...

Patrzę wymownie w sufit. Nie mam nic na swoją obronę. Opuszczam dużo zajęć z powodu zawodów sportowych, ale to nie jest chyba niedozwolone. Jeśli ktoś jest z czegoś dobry, to czemu ma rezygnować z tego, aby zdobywać trofea dla szkoły.

-Muszę jeździć na zawody, jestem kapitanem drużyny-wypalam, ale czuję, że moja wypowiedź nie przyniesie pozytywnych skutków.

Profesorka śmieje się sztucznie. Jakbym chciała teraz wrócić do ławki...Kobieta zaczyna coś mówić, ale nie na to zwracam teraz uwagę. Za oknem widzę kawałek ubrania, to jest płaszcz. Czyjaś dłoń opiera się o futrynę okna. W dłoni widzę nóż. Czuję lekki lęk i zastanawiam się, czy tylko ja to widzę. Po chwili ubranie i dłoń znikają.

-...rozumiesz?!-pospiesznie kiwam głową, chociaż nie wiem, co mam rozumieć. Skupiłam się na "tym-kimś" za oknem. Zaczynam się siebie bać. Słychać dzwonek i oddycham z ulgą.-Dziś ci się upiekło, ale następnym razem idę do Pana Wysockiego i mówię mu, żeby nasza szkoła nie jechała na zawody.

Wracam do ławki i po drodze opada mi szczęka-jak można odwołać zawody? Tyle treningu i wszystko na marne przez jedną nauczycielkę. Nie mogę zawieść wuefisty i drużyny.

-Biorę się w garść-mamroczę do siebie

-Mówiłaś coś?-kobieta podnosi głowę zza biurka

-Nie, nic...-znów to samo uczucie wstydu.

___________________________________________________

Skaczę beztrosko z kamienia na kamień. To najbardziej lubię, poczucie luzu i kompletnej samotności-przynajmniej nikt się ze mnie nie śmieje. Wracam na chodnik, bo widzę idących ludzi w moją stronę. Nie chcę, żeby pomyśleli, że jestem dziecinna. Przechodzę przez szczelinę między budynkami. Słyszę jak ktoś mówi szybkim szeptem z lewej strony. Odwracam się, ale nikt za mną nie stoi. Pocą mi się dłonie. Zwracam głowę do przodu. Zapiera mi dech w piersiach. Przede mną stoją trzy dziwnie ubrane postacie. Mają na sobie czarne kombinezony, a na twarzach białe maski odsłaniające tylko oczy i usta. Postać najbliżej stojąca najbliżej mnie uśmiecha się lekko. Słyszę świst i padam na ziemię. Wszędzie czarno.

Otwieram oczy. Wszystko widzę za dziwną mgłą. Ktoś ciągnie mnie po ziemi, bo czuję dotyk na ramionach. Zamykam oczy.

-Wstajemy, wstajemy!

Znów się budzę. Czuję nieznośny, piszczący dźwięk w uszach i pulsujący ból głowy. Jestem w małym pomieszczeniu bez okien. Nędzna żarówka na suficie słabo oświetla to miejsce. Mam wrażenie, że jest wieczór, ale skąd mogę to wiedzieć, tu nie ma okien! Nagle ogarnia mnie lęk. Jestem w tak małym pomieszczeniu z trzema dziwakami. Co ja tu robię. Próbuję wstać, ale ręka jednego z mężczyzn dociska moje gardło do ściany.

-Siedź spokojnie!-wydaje krótki okrzyk swoim chłodnym głosem-Wysłuchaj nas...

-Nie! Muszę stąd wyjść!-wydzieram się

Mężczyzna wyciąga z kieszeni nóż i przykłada mi go do twarzy. Czuję zimne ostrze noża. Do oczu napływają mi łzy.

-Cicho!-mówi ostro-Jedno słowo, a zostanie ci brzydka blizna na buźce, chcesz?-ostrożnie kręcę głową-No właśnie. Zabraliśmy cię tutaj, bo chcemy się czegoś dowiedzieć-na jego twarzy pojawia się uśmieszek-Co wiesz o Księdze Fidelitas?

-O czym?!-wyrywa mi się. Zaciskam powieki. Nie chcę, aby zrobił mi krzywdę.

-Nie udawaj, piękna...-odgarnia mi moje brązowe włosy z twarzy-No, to gdzie ona jest? A może znasz zaklęcie?

-Nic nie wiem o tej waszej książce-odpowiadam mu spokojnie i biorę się na odwagę-To chyba jakaś pomyłka.

Drugi zamaskowany facet, który trzymał się z tyłu, podchodzi do mnie i zadaje mi cios w twarz.Walczę ze sobą, aby się nie rozpłakać. Już nie z powodu bólu, ale z poczucia bezsilności. Czuję, jak krew ze skroni spływa mi po policzku.

-Boli, co?-pyta-Będzie coraz mocniej-obnaża swoje żółte zęby.

-Mów co wiesz!-krzyczy nagle ten pierwszy i to takim głosem, że ciarki przechodzą mi po plecach-Gdzie-ona-jest?!

-Mówiłam, że nie wiem. Co to za książka?-mężczyzna wbija ostrze noża w moją dłoń. Krzyczę z bólu, a on z uśmiechem na mnie patrzy.

-Nie chcesz mówić?-pyta uprzejmym tonem-To nie! Zaraz wszystko wyśpiewasz.

Powala mnie na ziemię. Czuję, jakby w moje ciało uderzało tysiące młotków. Ból odbiera mi oddech. Staram się podnieść, ale zaraz dostaję kopniaka w twarz. Głowa opada mi bezwładnie na podłogę, a w mojej głowie istnieje tylko jedno pragnienie "Chcę umrzeć". Mdleję. Za mgłą słyszę huk i kilka męskich głosów. Wszystko mi już jedno, co się teraz dzieje. Czuję jednak, że żaden but nie wali już w moje ciało. Nie czuję żadnej ulgi z tego powodu, bo i tak wszystko mnie boli. Teraz mimowolnie wpatruję się w sufit i nasłuchuję odgłosów bójki, jak podejrzewam. Nie mam siły się podnieść. Tak mija chyba klika długich dla mnie minut. Następuje cisza. Słyszę jakiś męski, ale łagodny głos.

-Karim, idź do auta. Ja się nią zajmę...-czuję lęk po tych słowach. Czy znów chcą mnie pobić?

Ktoś wybiega z pomieszczenia. Klęka przy mnie około 40-letni mężczyzna. Jego zarost i krótko przystrzyżone włosy były czarne, ale gdzieniegdzie były przyprószone siwymi. Ma łagodny, ale dość poważny wyraz twarzy. Bystre spojrzenie mężczyzny dodawało mi nieco otuchy.

-Słyszysz mnie?-mówi z troską w głosie, której tak dawno nie słyszałam. Ma melodyjny głos.

-Taa...-odpowiadam cicho. Nawet to sprawia mi ogromny ból w klatce piersiowej. Kaszlę, przez co czuję ucisk.

-Jestem Wolf.-podnosi mnie delikatnie do pozycji siedzącej i wyciera spływającą krew z mojej skroni rękawem-Nic ci nie zrobimy. Pomożemy ci, pojedź z nami. Proszę, zaufaj mi...

Kiwam głową, zgadzając się. Co mi zależy, mama i tak jest w pracy, więc nie będzie się martwić, poza tym ten człowiek miał w sobie coś, co sprawiało że czuję się przy nim bezpieczna.

-Lena-przedstawiam się pospiesznie

-Wiem-odpowiada z lekkim uśmiechem. Obejmuje mnie i unosi do góry. Niesie mnie przez pomieszczenie, a ja z góry widzę nieprzytomnych facetów w maskach.
Wchodzimy w ciemny korytarz, którego wcześniej nie widziałam. Dopiero po chwili orientuję się, że to jest piwnica. Wolf niesie mnie po betonowych schodach i wykopem otwiera drzwi. Widząc pomarańczowe niebo, orientuję się, że jest popołudnie, może wczesny wieczór. Obok stoi szarawe, duże auto z przyciemnianymi szybami. Mężczyzna otwiera drzwi do samochodu i sadza mnie na tylnym siedzeniu i oznajmia kierowcy, że idzie do bagażnika po apteczkę. Zza kierownicy odwraca się do mnie pulchny chłopak. Ma półdługie kręcone, blond włosy. Uśmiecha się do mnie serdecznie.

-Jestem Karim-oznajmia-Witaj na pokładzie-żartuje

Uśmiecham się do niego lekko. Wygląda bardzo przyjaźnie, więc czuję się nieco śmielej.

-Lena, ale pewnie o tym wiesz-chłopak kiwa głową i śmieje się-Nieźle mnie załatwili, co?

-Ze mną było gorzej-mówi Karim i wzdycha. Już miałam go pytać, co się z nim działo i dlaczego, ale w tej chwili wsiada obok mnie Wolf.

-Widzę, że już urządzacie sobie pogaduszki-rzuca szorstko, ale po chwili się rozchmurza. Wyjmuje z apteczki gazę i bandaż i plastry. Opatruje mi głowę, ja z żalem stwierdzam, że skroń to moja niejedyna rana. Co chwila krzywię się z bólu, ale Wolf uspokaja swoim łagodnym "ciicho"

-Przynajmniej nie masz złamanego nosa-odzywa się chłopak-Ja miałem złamany nos...bolało...

-Zamknij się i jedź, Karim-polecił starszy mężczyzna oschle. Nastolatek posłusznie zapala samochód i dociska gaz.-Do pierwszego-przypomina, a ja zastanawiam się, o co mu chodzi. Nie chcę jednak zadawać natrętnych pytań.

Wolf prosi, abym podała mu rozciętą rękę. Posłusznie wyciągam dłoń przed siebie. Patrzę przerażona na dużą i głęboką ranę zajmującą i prawie całą powierzchnie skóry. Z cięcia sączy się krew. Czuję, jak blednę. Wszystko się rozmazuję i wiem, co nastąpi za chwilę.

Czuję delikatne potrząsanie. Otwieram oczy i przez moment nie wiem gdzie jestem i kto siedzi na przeciwko mnie. Dopiero później, widząc zatroskaną twarz Wolfa, wszystko się wyjaśniło. Jestem w dużym aucie z dwoma można powiedzieć bohaterami, którzy uratowali mi życie.

-Mamy ją!-zwraca się do Karima siedzący mężczyzna na przeciwko mnie-Całe szczęście-dodaje cicho.

-Nie...lubię krwi-wyjaśniam moje nagłe zemdlenie. Patrzę na moją prawą rękę i zauważam ze spokojem, że jest już szczelnie opatrzona śnieżnobiałymi bandażami.-Czy mogę zadać pytanie?

-Tak, pytaj-odpowiada Wolf i prostuje się na siedzeniu

-Czemu oni mnie...porwali?-dopytuję się ostrożnie-I co to jest ta książka File...coś tam.

-Oni to Tsiv-unoszę brwi, bo pierwszy raz słyszę takie coś-To taka nazwa. Są...no...źli. Należą do pewnego Czarnoksiężnika. Wiem, że wydaje ci się to co najmniej dziwne, ale musisz mnie wysłuchać. Szukają księgi Fidelitas,  bo daje ona nieśmiertelność i władzę nad światem-słucham go zainteresowana, nie zważając na to, że jest to paranormalne-Oni chcą mieć ją dla siebie, ale nie mają zaklęcia.

-Mnie pytali o to zaklęcie-przypominam sobie

-Powiedziałaś im?-zaniepokoił się

-Nie, bo nie znam zaklęć...-uspokoiłam go-To znaczy Wingardium Lewiosa znam...-żartuję, aby rozluźnić sytuacje, a Karim chichocze z przodu. Wolf wzdycha z uśmiechem.-A mam znać jakieś?

-Powinnaś. To znaczy teraz go nie pamiętasz...muszę cię o coś zapytać-ciągnie mężczyzna-Którego dnia i miesiąca masz urodziny? I, czy kiedykolwiek w twoim życiu stało się coś nienormalnego?

-14 styczeń-odpowiadam pospiesznie, ale nie jestem pewna, czy odpowiadać na drugie pytanie. Sytuacje, które nie były moim zdaniem normalne świadczyły niezbyt dobrze o mnie, ale decyduję się pokornie odpowiedzieć na pytanie, bo ton Wolfa brzmiał bardzo poważnie-Emm....tak. Kiedyś, kiedy kłóciłam się z moją ciotką, spadł na nią żyrandol-mówię zawstydzona, a chłopak z przodu wybucha śmiechem-Albo kiedy byłam mniejsza, mówiłam do zwierząt w zoo. Wtedy jaguar przeskoczył przez ogrodzenie i zaczął mnie wąchać...i ja się go nie bałam. Wyleciała mu z pyska kulka, a później-zawiesiłam głos-zastrzelili go...

-Co to za kulka?-pyta mężczyzna

Wyciągam z kieszeni bluzy małą, szklaną kulkę. Jest złota, ale myślę, że to tylko farba. Wolf ogląda ją zaciekawiony. Nie sądzę, żeby było na niej coś ciekawego. Są na niej jakieś napisy, ale nic z nich nie rozumiem. Trzymam ją zawsze przy sobie, bo dziwnie się do niej przyzwyczaiłam.

-Myślę, ze to jakaś zabawka-przerywam kłopotliwą ciszę-Ten jaguar musiał to...

-Wyrzygać?-pyta zaciekawiony Karim, a ja walczę, aby nie parsknąć śmiechem.

-Karim, jak tylko wysiądziemy to cię zabiję-odpowiada chłopakowi rozdrażniony Wolf-Lena, ta kulka to Wskaźnik-przekrzywiam głowę, bo zawsze miałam ją za chińskiej produkcji wytwór ze szkła. Nastolatek również wydał z siebie coś w stylu "coo?"-On pomaga wskazać prawdę, właściwą drogę i osobę. Ma dużo innych zastosowań, ale nigdy dokładnie nikt mi nie opowiadał o niej, bo podobno została zniszczona.

-Jak mogę sprawdzić, kto jest na przykład właściwą osobą?

Wolf chwyta moją dłoń, w której trzymam kulkę i przykłada ją sobie w miejsce na nadgarstku, gdzie bije puls.

-Jak zrobi się czerwona, to znaczy, że chcę ci zrobić krzywdę. Jak niebieska-wszystko ze mną okej-oznajmia

Wpatruję się w kulkę. Faktycznie zmienia kolor. Teraz jest żółtawa, ale kolory ciągle się mieszają. Po kilku sekundach robi się błękitna, a mężczyzna zaczyna śmiać się serdecznie.

-I co, czerwona?-pyta złośliwie Karim, pewnie chce odegrać się na towarzyszu

-Nie, chłopcze...-zaprotestował speszony Wolf-Ta kulka potrafi przeniknąć do emocji. Coś niezwykłego...

Patrzę na przedmiot i ubolewam nad tym, że mogłam wykorzystać ją w przeszłości. Zaliczyłabym pewnie o połowę mniej fałszywych przyjaźni, kłamstwa...

-Ale to dobrze, że nikt nie wie o jej działaniu-mówi mężczyzna, jakby czytał mi w myślach-Wiesz gdzie jedziemy?-kręcę głową i wytykam sobie, czemu wcześniej o to nie zapytałam-Jedziemy do naszych stron, co nie, Karim?-pyta chłopaka z uśmiechem

-Taaak...nie ma to jak Namiot Bellatores-odwraca się do Wolfa szczerząc zęby.




7 komentarzy:

  1. Ciekawie się zapowiada, masz ciekawy styl pisania. Będę tu zaglądać regularnie. Obserwuję <3 :*
    Mam pytanko..Z jakiej strony pobrałaś/zamówiłaś szablon? A może sama robiłaś?
    Mam tylko jedną sugestię, troszkę źle się czyta, bo oczy bolą, ale jest ok :)
    Zapraszam do mnie
    cordragon.blogspot.com
    +Kiedy kolejna notka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon zgarnęłam z zaczarowane-szablony.pl
      Niestety nie mogę zmienić koloru czcionki, bo to już jest ustawione przez szablon :(
      Dzięki za miły komentarz :D :D :D
      Kolejny rozdział powstanie, kiedy pod tym będzie min. 3 komentarze, bo chcę wiedzieć, że ktoś bloga czyta :)
      Odwiedzę twojego na pewno!

      Usuń
  2. Taaaaaaa.... zapowiada się super. :D
    Mimo że trochę źle się czyta i oczy bolą jest fajne:!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie jak na razie ;) zobaczymy co dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie powiem prolog jak i 1 rozdział ciekawe więc czekam na ciąg dalszy ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się. Miła lektura. :) będę wchodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie się zapowiada, ale mało opisów :D Nazwy tworzysz takie fantastycznie i nieziemskie, co jest oczywiście na plus. Bardzo wiele zdarzyło się w tym rozdziale w szybkim tempie, ale zobaczymy co będzie dalej :)

    ------
    zapraszam oko-w-oko-z-przeznaczeniem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń